sobota, 30 maja 2015

Chapter 13

Minęły już 3 tygodnie od kiedy wybudzili Silje. Dzisiaj idzie do szkoły, więc pomogę jej jako "przyjaciel". Mama Silje w pewien sposób mnie polubiła. Ja i Ally musimy pomóc i przywrócić jej pamięć. Pamięta tylko to, że przyjaźni się z jakimś Nathan`em i mieszka we Francji. Dowiedziałem się również o tym, że bardzo często zmieniała miejsce zamieszkania. Urodziła się w Ameryce, a ich ojciec zostawił matkę. Ally opowiedziała mi również o niej. Była lekko tym zdziwiona, gdyż jestem jej przyjacielem, a muszę dowiadywać się. Oczywiście wcisnąłem jej kit o tym, że jest skryta i dużo mi o sobie nie opowiadała.
- Trochę się boję - wyszeptała mocniej ściskając moją dłoń. Powiedziałem jej, ze często trzymamy się za ręce.
- Będę przy tobie.
Zaprowadziłem ją do szafki i wpisałem kod. Pierwszy raz zobaczyłem wnętrze szafki. Była ozdobiona różnymi zdjęciami gwiazd.
- Silje - odwróciłem się w stronę skąd dochodził głos. Harry i Ally. - Dobrze, że cię widzę.
Przytulił ją, a we mnie, aż się zagotowało.
On może wszystko zniszczyć.
- Kim jesteś? - zapytała.
- Harry. Twój przyjaciel.
To ja nim jestem. Spierdalaj.
- Luke nim jest.
O tak maleńka. Dobrze gadasz.
- Silje - wtrąciła się Ally - Harry i Luke się z tobą przyjaźnią. McCall dużo czasu z tobą spędzał.
Dziwka. Niech zamknie się w końcu.

*Silje*

Jestem skołowana tym wszystkim. Tak nagle mam tylu przyjaciół. Nie wiem jak było wcześniej, ale dowiem się. Zastanawia mnie także sprawa z Nathan`em. Tak, wyjechałam, ale czemu nie odzywa się do mnie. Nie dzwoni. Nie pisze. Zostawił mnie.
- Chodź ze mną - poprosił Harry.
Z Rachaniem zgodziłam się. Zaprowadził mnie na ławkę, która znajdowała się pod drzewem.
- Od kiedy przyjaźnisz się z Hammings`em? - zadał pytanie
- Podobno od dawna.
- Ty go nienawidzisz. On jest dupkiem.
- Nie mów tak o nim. Próbuje mi pomóc. Cały czas jest przy mnie i próbuje przywrócić mi pamięć.
- On chce zdobyć twoje zaufanie. Tacy ludzie jak on, nie pomagają innym. Myślą tylko o sobie.
- Przestań. To dlaczego ciebie nie było przy mnie? Ani razu do mnie nie zajrzałeś w szpitalu.
Na chwilę zamilkł. Tak jakbym uderzyła w jego czuły punkt. Jego wyraz twarzy zmienił się na przygnębioną i smutną.
- Mój dziadek zmarł i pojechałem na jego pogrzeb. Zostałem także u babci, aby ją pocieszyć. Dlatego nie było mnie.
Zrobiło mi się żal. Podeszłam do niego i przytuliłam. Lecz po chwili dotarło do mnie to co mówił. Po co miałby mnie okłamywać? Ale tak to po co Luke marnowałby na mnie czas? Jestem skołowana i do tego głowa zaczęła mnie boleć.
- Odprowadzisz mnie do domu?
- Tak, jasne.
Zaprowadził mnie do swojego auta i po chwili, byliśmy już pod moim domem. Podziękowałam mu i wyszłam. W kuchni zauważyłam, że na blacie leży liścik.
"Zostaję dłużej w pracy. Obiad macie w lodówce.
Mama"
Ślinka, aż mi poleciała, gdy zobaczyłam co na obiad - kurczak zapiekany w panierce kukurydzianej. Pychotka. Nałożyłam trochę i odgrzałam. Z talerzem i widelcem usiadłam przy stole. Włożyłam kawałek mięsa do buzi, ale zaraz wyplułam, bo poparzyło mi usta. Zapomniałam. Ale nie tylko o tym zapomniałam. Chciałam przemyć sobie usta zimną wodą, lecz niestety przerwał mi w tym dzwonek do drzwi. Otworzyłam drewnianą powierzchnię i zaprosiłam Luke`a do środka.
- Co ci się stało w twarz? - przyjrzał się mojej zaczerwienionej skórze.
- Poparzyłam się.
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale ja widziałam cień uśmiechu na jego twarzy. Śmieje się ze mnie.
- Przyłożyłaś sobie coś zimnego?
- Przerwałeś mi w tym.
Pomaszerowałam do kuchni i pochyliłam się nad zlewem. Puściłam zimną wodę w kranie i przemyłam usta. Delikatnie wysuszyłam je ręcznikiem i usiadłam przy stole, aby skończyć jeść. Nie przejmowałam się narazie Hemmings`em. Byłam zbyt głodna. Umyłam naczynia i usiadłam na kanapie w salonie.
- Czemu poszłaś do domu?
- Pojechałam - poprawiłam go - Harry mnie podwiózł. Głowa mnie rozbolała, więc mnie zawiózł.
Wyjaśniłam i uciekłam wzrokiem od jego osoby, bo spojrzenie tych niebieskich tęczówek mnie dezorientował. Czułam się jakby wypalał we mnie dziurę. Próbował wyczytać coś więcej ze mnie.
- Może wyjdziesz dzisiaj ze mną?  Wieczorem?
- Eh... Czemu nie?
Ally pewnie pójdzie do chłopaka, a mojej mamy nie ma. Nie chce zostawać sama w domu. Czuję się tutaj tak... obco.
- Chcesz do kina? Imprezę?
- Kino. Na imprezy nie mogę chodzić. Zapomniałeś?
Rozbawiony uderzył się dłonią w czoło. Zachichotałam na ten gest i poszłam do pokoju. Musiałam się przebrać zanim wyjdziemy.
- Na co idziemy? - zapytałam, gdy kierowaliśmy się do kina.
- Zobaczymy co puszczają. Wybierzesz co chcesz.
Zgodziłam się i przez resztę drogi nie odezwałam się do niego. Dopiero w kinie dyskutowaliśmy co obejrzeć. Nic nie było ciekawego, więc zdecydowaliśmy się obejrzeć "The DUFF". Luke kupił popcorn i napój i poszliśmy do sali. Zaczekaliśmy trochę, aż zacznie się film.

- Dość ciekawy film - przyznał blondyn.
Przyznałam mu rację i poszliśmy do pobliskiego parku. Usiedliśmy pod drzewem na trawie i oparliśmy się o pień.
- Myślisz, ze kiedyś odzyskam pamięć?
- Tak. Musisz odzyskać. Chcę, abyś pamiętała o nas i o tym jak bardzo starałem się o randkę z tobą.
- Naprawdę? - spojrzałam na niego.
- Cały czas mówiłaś o tym, że nie możemy. Że nie chcesz, aby między nami coś  się zepsuło. Ale w końcu się zgodziłaś - westchnął.
Zachichotałam i oparłam się o jego ramie.
- Opowiedz mi coś jeszcze - poprosiłam.
- Kiedyś jak zerwaliśmy się z lekcji i poszliśmy do ciebie, musiałem chować się w twojej szafie. Twoja mama wróciła, a ty spanikowałaś. Wpakowałaś nas do szafy i tak czekaliśmy.
Uśmiechnęłam się.
- Ale kiedy wyszliśmy - przerwał dodając napięcia - Pocałowaliśmy się.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia i zakryłam twarz, ponieważ czerwień oblała moje policzki. Ja chcę pamiętać to. Chcę pamiętać nasze chwile.





Taki sobie rozdział. Wróciłam we wtorek ze szpitala i dopiero teraz wstawiłam. Przestaliście to czytać? Dwa komentarze. Zasmuciło mnie to. Zastanawiałam się również czy przypadkiem nie usunąć tego, a pisać tylko na wattpadzie. Idk

Rozdział może mieć błędy, bo komputer padł.

czwartek, 7 maja 2015

Chapter 12

Minęły już 3 tygodnie od kiedy wybudzili Silje. Dzisiaj idzie do szkoły, więc pomogę jej jako "przyjaciel". Mama Silje w pewien sposób mnie polubiła. Ja i Ally musimy pomóc i przywrócić jej pamięć. Pamięta tylko to, że przyjaźni się z jakimś Nathan`em i mieszka we Francji. Dowiedziałem się również o tym, że bardzo często zmieniała miejsce zamieszkania. Urodziła się w Ameryce, a ich ojciec zostawił matkę. Ally opowiedziała mi również o niej. Była lekko tym zdziwiona, gdyż jestem jej przyjacielem, a muszę dowiadywać się. Oczywiście wcisnąłem jej kit o tym, że jest skryta i dużo mi o sobie nie opowiadała.
- Trochę się boję - wyszeptała mocniej ściskając moją dłoń. Powiedziałem jej, ze często trzymamy się za ręce.
- Będę przy tobie.
Zaprowadziłem ją do szafki i wpisałem kod. Pierwszy raz zobaczyłem wnętrze szafki. Była ozdobiona różnymi zdjęciami gwiazd.
- Silje - odwróciłem się w stronę skąd dochodził głos. Harry i Ally. - Dobrze, że cię widzę.
Przytulił ją, a we mnie, aż się zagotowało.
On może wszystko zniszczyć.
- Kim jesteś? - zapytała.
- Harry. Twój przyjaciel.
To ja nim jestem. Spierdalaj.
- Luke nim jest.
O tak maleńka. Dobrze gadasz.
- Silje - wtrąciła się Ally - Harry i Luke się z tobą przyjaźnią. McCall dużo czasu z tobą spędzał.
Dziwka. Niech zamknie się w końcu.

*Silje*

Jestem skołowana tym wszystkim. Tak nagle mam tylu przyjaciół. Nie wiem jak było wcześniej, ale dowiem się. Zastanawia mnie także sprawa z Nathan`em. Tak, wyjechałam, ale czemu nie odzywa się do mnie. Nie dzwoni. Nie pisze. Zostawił mnie.
- Chodź ze mną - poprosił Harry.
Z wahaniem zgodziłam się. Zaprowadził mnie na ławkę, która znajdowała się pod drzewem.
- Od kiedy przyjaźnisz się z Hemmings`em? - zadał pytanie
- Podobno od dawna.
- Ty go nienawidzisz. On jest dupkiem.
- Nie mów tak o nim. Próbuje mi pomóc. Cały czas jest przy mnie i próbuje przywrócić mi pamięć.
- On chce zdobyć twoje zaufanie. Tacy ludzie jak on, nie pomagają innym. Myślą tylko o sobie.
- Przestań. To dlaczego ciebie nie było przy mnie? Ani razu do mnie nie zajrzałeś w szpitalu.
Na chwilę zamilkł. Tak tak jakbym uderzyła w jego czuły punkt. Jego wyraz twarzy zmienił się na przygnębioną i smutną.
- Mój dziadek zmarł i pojechałem na jego pogrzeb. Zostałem także u babci, aby ją pocieszyć. Dlatego nie było mnie.
Zrobiło mi się żal. Oraz moje sumienie odezwało się. Naskoczyłam na niego choć on po prostu przechodził rozstanie z dziadkiem. Podeszłam do niego i przytuliłam. Lecz po chwili dotarło do mnie to co mówił. Po co miałby mnie okłamywać? Ale tak to po co Luke marnowałby na mnie czas? Jestem skołowana i do tego głowa zaczęła mnie boleć.
- Odprowadzisz mnie do domu?
- Tak, jasne.
Zaprowadził mnie do swojego auta i po chwili, byliśmy już pod moim domem. Podziękowałam mu i wyszłam. W kuchni zauważyłam, że na blacie leży liścik.
"Zostaję dłużej w pracy. Obiad macie w lodówce.
Mama"
Ślinka, aż mi poleciała, gdy zobaczyłam co na obiad - kurczak zapiekany w panierce kukurydzianej. Pychotka. Nałożyłam trochę i odgrzałam. Z talerzem i widelcem usiadłam przy stole. Włożyłam kawałek mięsa do buzi, ale zaraz wyplułam, bo poparzyło mi usta. Zapomniałam. Ale nie tylko o tym zapomniałam. Chciałam przemyć sobie usta zimną wodą, lecz niestety przerwał mi w tym dzwonek do drzwi. Otworzyłam drewnianą powierzchnię i zaprosiłam Luke`a do środka.
- Co ci się stało w twarz? - przyjrzał się mojej zaczerwienionej skórze.
- Poparzyłam się.
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale ja widziałam cień uśmiechu na jego twarzy. Śmieje się ze mnie.
- Przyłożyłaś sobie coś zimnego?
- Przerwałeś mi w tym.
Pomaszerowałam do kuchni i pochyliłam się nad zlewem. Puściłam zimną wodę w kranie i przemyłam usta. Delikatnie wysuszyłam je ręcznikiem i usiadłam przy stole, aby skończyć jeść. Nie przejmowałam się na razie Hemmings`em. Byłam zbyt głodna. Umyłam naczynia i usiadłam na kanapie w salonie.
- Czemu poszłaś do domu?
- Pojechałam - poprawiłam go - Harry mnie podwiózł. Głowa mnie rozbolała, więc mnie zawiózł.
Wyjaśniłam i uciekłam wzrokiem od jego osoby, bo spojrzenie tych niebieskich tęczówek mnie dezorientował. Czułam się jakby wypalał we mnie dziurę. Próbował wyczytać coś więcej ze mnie.
- Może wyjdziesz dzisiaj ze mną?  Wieczorem?
- Eh... Czemu nie?
Ally pewnie pójdzie do chłopaka, a mojej mamy nie ma. Nie chce zostawać sama w domu.




______________________________________________

Przepraszam za błędy i za nieobecność, ale straciłam chęć pisania. Piszcie komy i obserwujcie mnie na tt

PS. Zayn mnie zawiódł.

piątek, 6 marca 2015

Chapter 11

*Luke*
Przez ostatnie trzy przerwy szukałem Meiden. Miałem mieć teraz z nią angielski i w końcu ją zobaczę. Może ją trochę pomęczę. Uśmiechnąłem się na tą myśl. Po dzwonku wszedłem do klasy i usiadłem przy Dylanie. Niestety nigdzie nie zauważyłem Silje.
- Wiesz gdzie jest Silje Meiden?
- Nie słyszałeś? Miała wypadek. Auto ją potrąciło.
Wstrzymałem oddech, a po chwili ze świstem je wypuściłem. Jak to kurwa wypadek? Co z nią? Muszę pojechać do niej. Zaraz po lekcjach.
- Wiesz co z ni a?
- Straciła przytomność i ma podobno pękniętą czaszkę. Tylko to wiem.
Dylan to typowy plotkarz. Wie wszystko z danej chwili. Lubi także podsłuchiwać nauczycieli. Przydaje się w niektórych sprawach.
- Panie Hemmings - zwróciła się do mnie - Pisze pan?
- Tak - skłamałem.
Oczywiście, że tego nie robiłem. Moje myśli zajmowała szatynka, która dzisiaj trafiła do szpitala. Chciałem jak najszybciej ją zobaczyć. 
po 20 minutach ukochany dzwonek zabrzmiał, a ja jak poparzony zerwałem  się z miejsca i niemal wybiegłem ze szkoły. Wsiadłem do samochodu  i ruszyłem do najbliższego szpitala. W recepcji siedziała w średnim wieku kobieta zapatrzona w monitor.
- Przepraszam bardzo - w końcu zwróciła na mnie uwagę - Leży tutaj Silje Meiden? Miała dzisiaj wypadek.
- Trzecie piętro, sala numer 65.
Podziękowałem niedbale i ruszyłem schodami na trzecie piętro. Znalazłem salę numer 65 na Oddziale Intensywnej Terapii. Miałem już wchodzić do pokoju, gdy ktoś zatrzymał mnie łapiąc za ramię. 
- Nie może pan tam wejść - ostrzegł mnie lekarz.
- Jestem jej chłopakiem. Muszę tam wejść.
- Przepraszam bardzo, ale można ją odwiedzać po przebudzeniu ze śpiączki farmakologicznej. 
- Kiedy to nastanie?
- Prawdopodobnie jutro w południe.
Zrezygnowany odszedłem. Wróciłem do domu. Moja matka coś gotowała , więc od razu pobiegłem do pokoju. Nie miałem na nic siły. Co jeśli jej coś poważnego się stało? Nie żebym się jakoś przejmował tym, ale muszę ją przelecieć. Jest taka czysta. Nietykana. Muszę ją wybrudzić. To mój pierwszy cel na liście rzeczy do zrobienia.
- Luke - weszła moja mama do pokoju -  Twoja koleżanka przyszła. Ja muszę wyjść. Obiad masz na dole.
Nie chciało mi się wstać z łóżka, więc jedynie odrzekłem, że rozumiem.
- Lukuś? - do pokoju wkroczyła Alex.
Podeszła do łóżka, a ja niespodziewanie odwróciłem się, złapałem ją za biodra i przeniosłem na łóżko, a dokładniej usadziłem  ją na swoich nogach.
- Przyszłaś, bo...? - odpinałem powoli guziki od jej koszuli.
- Nie miałam gdzie się podziać.
Zdjęła ze mnie koszulkę. Jej koszula wraz z moją bluzką poleciały na podłogę.
- Dobrze, że pomyślałaś o mnie.
Złapałem za jej piersi, które wciąż były okryte stanikiem. Mimo, że nie były takie jak u Silje  to i tak były duże. Ale czemu do cholery myślę o tej małej dziwce skoro przede mną siedzi w pół naga Alex. Po raz się trochę rozluźnić.

~*~

W południe pojechałem do szpitala. Chciałem wejść do pomieszczenia, ale jakaś kobieta - zapewne matka - siedziała przy jej łóżku. Postanowiłem trochę poczekać. Tylko jak ona na mnie zareaguje? Będzie krzyczeć? Pewnie tak. Zapewne lekarz mnie wygoni i powie "Pacjentka musi odpoczywać". Ale zobaczymy jak będzie.
- Przyjdę jutro - usłyszałem. 
Spojrzałem na kobietę,  która właśnie wychodziła. Po tym jak drzwi windy zasunęły się nie pewnie wszedłem.
- Cześć Silje - odwróciła w moją stronę głowę i mogłem zobaczyć jedynie strach. Tego się nie spodziewałem
- K-kim jesteś?
Co ona sobie jaja robi?*
- Nie pamiętasz mnie?
- Nie. Nic nie pamiętam.
A może to i lepiej, że mnie nie kojarzy. Ze ma amnezję?
- Jestem twoim przyjacielem.
- Przyjacielem?
Chyba to kupiła.
- Tak. Jestem Luke Hemmings. Przyjaźnimy się. Pewnie nie pamiętasz naszej ostatniej randki? - "posmutniałem"
- Przepraszam.
- Ponowimy to - mrugnąłem do niej.
Teraz będzie z górki. Nie pamięta niczego. Myśli, że się przyjaźnimy i byliśmy na randce. Nie wie o tym, że mnie nienawidzi.  Wspaniale. Uda mi się to co chcę zrobić.
- Kiedy wychodzisz stąd.
Wzruszyła jedynie ramionami i podniosła nieco koszulkę.  Brzuch miała zabandażowany.
- Moje biedactwo - złączyłem nasze dłonie.
Normalnie by mnie odepchnęła, ale teraz jedynie posłała mi nieśmiały uśmiech.
Taka niewinna. 
Jednak nasz spokój przerwała pielęgniarka. Wyprosiła mnie, bo musiała zmienić jej opatrunek. Ja w tym czasie poszedłem do lekarza. Zapytałem o nią. Oczywiście nie obyło się bez pytania "Kim jesteś dla niej". Odpowiedziałem to co wczoraj i od razu uzyskałem wiadomości. Miała krwotok wewnętrzny, złamane dwa żebra, pęknięcie czaszki i wstrząs mózgu. Dowiedziałem się również kiedy wyjdzie. Podziękował i wróciłem do mojego biedactwa.



__________________________________________________________

Dużo dialogów. 
Spodziewaliście się tego?

GŁOSOWAĆ NA MÓJ BLOG 

10 komentarzy = zapewniony nowy rozdział.

niedziela, 1 marca 2015

POMOCY

Na moim drugim blogu   jest sonda na Blog Miesiąca. Błagam was na kolanach, abyście głosowali na "I loved you first"

Ps. Rozdział mam już w połowie napisany

poniedziałek, 9 lutego 2015

Chapter 10

 Stałam z telefonem w ręku nie wiedząc co zrobić. Numer był zastrzeżony. Harry pewnie zauważył, że jest coś nie tak, bo zaraz pojawił się obok mnie.
- Kto to?
- Nie wiem.
- Pójdziesz tam?
- Nie. Oczywiście, że nie. Może mnie zgwałcić i zabić. Nie dzięki.
- To dobrze.

***

Wyszłam do sklepu po czekoladę. To dziwne, bo jest już prawie 21, ale mam taką wielką ochotę na słodycz, że nie zasnę. Mam niedaleko sklep całodobowy.
 Miałam 5 minut drogi do domu. Na ulicach było pusto i jakoś dziwnie cicho. Miałam już przechodzić przez ulicę, gdy ktoś założył mi chyba worek na głowę i podniósł. Wierzgałam się i krzyczałam w duchu modląc się o pomoc. Zostałam zamknięta w bagażniku. Łzy spływały mi po policzkach. Byłam bardzo przerażona. Nie wiem ile jechaliśmy, ale kiedy gwałtownie zatrzymali auto uderzyłam się w głowę. Słyszałam jakieś niewyraźne rozmowy i krzyk. Zostałam ty razem delikatnie wyciągnięta, a worek został zdjęty z mojej głowy.
- Hemmings?
- Ja o niczym nie wiedziałem. Oni cię tutaj przywieźli. Ja nic nie miałem z tym wspólnego. - szybko zaczął się bronić, podnosząc ręce w obronnym geście.
- Co ja tu do cholery robię? - wrzasnęłam. Tym razem nie bałam się. Pewność siebie i odwaga wzrosła wraz ze złością.
- No bo są wyścigi i chcieliśmy, aby Luke miał kogoś - wytłumaczył mi Michael.
- Aha - wyrzuciłam ręce w powietrze - Czyli nie mogliście wziąć jedną z waszych przyjaciółek tylko mnie porwaliście, bo nie chcieliście, aby Hemmings był sam na pieprzonych wyścigach?
- Noo... Żadna z dziewczyn nie mogła przyjść.
No ja zaraz tutaj oszaleję. Jacy idioci żyją na tym świecie.
- To wy wysłaliście tego SMS-a?
- Dokładniej wysłał go Ashton.
Adrenalina, która płynęła w moich żyłach pokierowała mnie do blondyna i całej siły uderzyłam go w twarz. Jego głowa przekręciła się w bok, a na lewym policzku został czerwony ślad po mojej dłoni.
- Jeszcze raz mnie tak wystraszycie, a przyrzekam, że wszyscy oberwiecie - zagroziłam im palcem - A teraz odwieźcie mnie do domu.
Nikt się już nie odezwał. Czekałam tylko jak ktoś zadeklaruje się, że mnie odwiezie BEZPIECZNIE do domu.
- Luke? - odezwałam się - Odwieziesz mnie? Bo tym idiotą nie ufam - podniosłam głos, aby mogli dostatecznie usłyszeć.
- A mi ufasz?
- Nie. Ale ty czegoś TAKIEGO nie robisz.
Kiwnął tylko głową i ruszył do swojego auta. Poszłam za nim i wsiadłam na miejsce pasażera.
- Myślałam, że to ty mnie tutaj przywiozłeś.
Zaśmiała się gorzko.
- No to się myliłaś. Nie wiem co im strzeliło do łba, żeby takie coś zrobić.
- A oni tak serio o tym wyścigu? Bierzesz w nich udział?
- Tak. I  czasami jak ktoś rzuci mi wyzwanie, albo mi się najzwyczajniej w świecie nudzi.
I jeszcze pewnie są nielegalne. No oczywiście, że są. Kto normalny organizowałby w nocy legalne wyścigi?
A co do Luke`a to powinnam go zacząć unikać. Przyniesie mi tylko kłopoty. Już i tak przez niego wzięłam narkotyki - i to z własnej woli. Ma zły wpływ na mnie. Za tydzień, albo dwa też zacznę brać w tym gównie udział. Będę narkomanką i nie zdam szkoły. Co to, to nie.

Kiedy podjechaliśmy pod mój dom otworzyłam szybko drzwi i wysiadłam.
- Dzięki, że mnie przywiozłeś.
Zanim mógł coś jeszcze powiedzieć zamknęłam drzwi i podbiegłam pod moje okno. Wspięłam się i weszłam przez otwarte okno. Teraz przypomniałam sobie, że miałam ochotę na czekoladę. Kurde. Została ona na ulicy.
Eh...
Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

***

Nieprzytomna jadłam śniadanie. Przeklinam osobę, która wymyśliła, aby na ósmą chodzić do szkoły. Moja głowa zaraz chyba wpadnie do tej miski z mlekiem i płatkami.
- Jeśli chcesz zdążyć do szkoły to musisz się pośpieszyć - przypomniała mi mama.
- No, ale przecież mnie podwozisz - zauważyłam.
- Przez cały ranek powtarzam ci, że idziesz na piechotę.
- Co?
Poderwałam się i pobiegłam na górę prawie wywracając się na schodach.
Mam tylko 15 minut, aby umyć zęby, spakować się i dotrzeć do szkoły.
Ekstremalnie szybko umyłam zęby, pakując się w tym samym czasie.
Założyłam jeansową kurtkę i buty. Z torbą zbiegłam na dół i wyszłam. Mam jeszcze niecałe 10 minut. Puściłam się biegiem. Moja koordynacja nie jest w formie. Nigdy niebyła. Została mi jedna przecznica do szkoły. Przebiegałam przez ulicę, gdy z ni kąt pojawiło się auto. Poczułam tylko przeszywający ból i ciemność przed oczami.


____________________________________________________

Krótki. Przepraszam, ale mam zanik weny. Nie umiałam nic napisać. Wyjaśniło się kto to był, ale teraz trochę dramy. 
Kto jedzie 14 lutego na film "50 Shades of Grey" ?  Tak, to ja. Łódź nadchodzę! Czytałam tą książkę już cztery razy. Polecam ją. 

Przypominam o odwiedzaniu mojego wattpada ( @Jasmin_xx ) i twittera ( @niall_horab_pl )
Ja nie zmuszam, ale wchodźcie i zacznijcie mnie obserwować.


16 komentarzy = następny rozdział.


wtorek, 27 stycznia 2015

Chapter 9

- Kiedy twoja siostra wróci? - zapytał się Luke.
- Nie wróci.
- A mama?
- Nie wiem. Zaraz zadzwonię.
Wstałam z kanapy i zabrałam telefon ze stolika. Wybrałam numer mamy i czekałam, aż odbierze.
- Słucham?
- Mamo kiedy wrócisz?
- Jutro po południu. Mam dużo roboty. Uważaj na siebie, proszę.
- Dobrze. Pa.
Rozłączyłam połączenie i wróciłam do blondyna.
- I?
- Jestem sama.
Ta informacja musiała go ucieszyć, bo wyszczerzył się jak głupi.
- Mam coś - jego cwany uśmiech nie wróżył niczego dobrego.
- Co?
- Trochę narkotyków.
- O nie, nie, nie.
- Tak. Tak. Tak. Nie bądź taka sztywna
- Nie jestem. Po prostu nie biorę czegoś takiego.
- Tylko raz. Twoja mamusia o niczym się nie dowie. Raz - zrobił minkę zbitego szczeniaczka co wyglądało śmiesznie i słodko.
- Ale nic nie mówisz nikomu co tu będę robić.
Z uśmiechem na ustach doszedł do torby, z której wyjął woreczek z białym proszkiem i lufkę.
Wysypał narkotyk na stół i kartą kredytową zrobił dwie kreski. Jedną z nich wciągnął nosem przez lufkę. Po jego wyrazie twarzy mogę stwierdzić, że się odprężył. Czyli teraz ja? Okey. Zabrałam lufkę i powtórzyłam jego czynności. Na początku chciało mi się kichać, ale powstrzymałam się. Położyłam się na podłodze i nie wiem za bardzo co się stało, ale poczułam się jakbym zasnęła i zaraz obudziła. Luke stał przy szafce ustawiając... telefon. Chyba będzie nas nakręcał. Wszystko było takie powolne, a zarazem śmieszne. Narkotyk musiał zacząć działać, bo powiedzcie mi co jest śmiesznego w tym, że Luke do mnie przeszedł? No nic. Spojrzałam ponownie na sufit i zobaczyłam chyba jednorożca z lodami. Ponownie zaśmiałam się. On coś do mnie mówił, ale było to bardzo wolne wypowiadanie słów, że nie zrozumiałam go.
- Widzisz jednorożca?
- Nie. Ale za to moja panna jest bardzo uprzejma - zaśmiałam się - Chce mi się lać.
- A mi siku.
Powoli wstałam i weszłam do łazienki na dole.

Następnego dnia obudziłam się na czymś twardym. Rozejrzałam się i mogę spokojnie stwierdzić, że jestem w wannie. Nie pamiętam co robiłam, ale mam nadzieję, że szybko się dowiem.
Szukałam Luke`a, który siedział na kanapie w salonie z telefonem w ręku.
- Co robisz?
- Oglądam nas z wczoraj.
- Puść od nowa.
Zrobił to o co go poprosiła. Strasznie się śmialiśmy z nas samych. W niektórych momentach byłam ciut zażenowana. Później już nic nie było, bo weszliśmy do innego pokoju.
- O matko. Co. To. Było.
- Narkotyki, skarbie. Narkotyki.
Westchnęłam i zaczęłam sprzątać. Moja matka będzie za jakieś 2 godziny. Nie chce mi się robić obiadu, więc zjem sobie coś na mieście.
- Luke - zawołałam - Zaraz wychodzę. Albo idziesz ze mną, albo idź do domu - powiedziałam kiedy przyszedł do sypialni.
- Z tobą pójdę.
Kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju, a następnie z domu. Hemmings dotrzymywał mi kroku, aż do KFC. Stałam chwilę w kolejce i zamówiłam kubełek skrzydełek kurczaka. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zjedliśmy posiłek. Odprowadził mnie do domu i wrócił do siebie.
Pisnęłam, gdy tylko zobaczyłam Harry`ego i... moją mamę. Razem w salonie popijali sobie herbatkę.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam szatyna.
- Właśnie poznałam twojego przesympatycznego przyjaciela - odpowiedziała za niego.
A zaraz. Jaki przyjaciel? To tylko mój kolega. I jeszcze raz - zaraz. Jak to przesympatycznego? Ona nienawidzi jak wokół mnie kręcą się faceci. Nawet, a tym bardziej przyjaciele, po tym co się stało ostatnim razem.
- Aha - jedynie na to mnie było stać. Byłam bardzo zdziwiona.
- Przyniosłem tobie zeszyty - wytłumaczył.
- To chodź na górę.
- Silje - zatrzymała mnie mama kiedy miałam już wchodzić po schodach - Gdzie jest Ally?
- U koleżanki - skłamałam.
- Dobrze. Ja mam dzisiaj nocną zmianę.
Kiwnęłam głową i dołączyłam do Harry`ego.
Usiadł na łóżku i rozpiął plecak.
- Daj mi chwilkę. Przebiorę się.
Z ubraniami weszłam do łazienki i rozebrałam się. Niestety telefon zaczął mi dzwonić i wybiegłam do sypialni.
- A co ty tak paradujesz jak jakaś modelka Victoria`s Secrets.
- Zamknij się.
Niezdążaniem odebrać, ale czekała na mnie za to wiadomość.
"Przyjdź dzisiaj w nocy na teren starej fabryki"


______________________________________________________________

Jak myślicie kto to napisał do niej? 

Jeśli komuś nie odtworzył się zwiastun, to link jest w zakładce "Zwiastun"
 Rozdział krótki i okropny. Może napiszę coś jeszcze, bo mam więcej czasu z powodu choroby. 

Komentujcie, bo bez tego rozdziału nie będzie. 

Anonimki podpisujcie się.



czwartek, 22 stycznia 2015

Zwiastun





Został stworzony zwiastun. Myślę, że wam się spodoba. Mogą być jednak problemy z odtworzeniem na telefonie.