Menu

poniedziałek, 9 lutego 2015

Chapter 10

 Stałam z telefonem w ręku nie wiedząc co zrobić. Numer był zastrzeżony. Harry pewnie zauważył, że jest coś nie tak, bo zaraz pojawił się obok mnie.
- Kto to?
- Nie wiem.
- Pójdziesz tam?
- Nie. Oczywiście, że nie. Może mnie zgwałcić i zabić. Nie dzięki.
- To dobrze.

***

Wyszłam do sklepu po czekoladę. To dziwne, bo jest już prawie 21, ale mam taką wielką ochotę na słodycz, że nie zasnę. Mam niedaleko sklep całodobowy.
 Miałam 5 minut drogi do domu. Na ulicach było pusto i jakoś dziwnie cicho. Miałam już przechodzić przez ulicę, gdy ktoś założył mi chyba worek na głowę i podniósł. Wierzgałam się i krzyczałam w duchu modląc się o pomoc. Zostałam zamknięta w bagażniku. Łzy spływały mi po policzkach. Byłam bardzo przerażona. Nie wiem ile jechaliśmy, ale kiedy gwałtownie zatrzymali auto uderzyłam się w głowę. Słyszałam jakieś niewyraźne rozmowy i krzyk. Zostałam ty razem delikatnie wyciągnięta, a worek został zdjęty z mojej głowy.
- Hemmings?
- Ja o niczym nie wiedziałem. Oni cię tutaj przywieźli. Ja nic nie miałem z tym wspólnego. - szybko zaczął się bronić, podnosząc ręce w obronnym geście.
- Co ja tu do cholery robię? - wrzasnęłam. Tym razem nie bałam się. Pewność siebie i odwaga wzrosła wraz ze złością.
- No bo są wyścigi i chcieliśmy, aby Luke miał kogoś - wytłumaczył mi Michael.
- Aha - wyrzuciłam ręce w powietrze - Czyli nie mogliście wziąć jedną z waszych przyjaciółek tylko mnie porwaliście, bo nie chcieliście, aby Hemmings był sam na pieprzonych wyścigach?
- Noo... Żadna z dziewczyn nie mogła przyjść.
No ja zaraz tutaj oszaleję. Jacy idioci żyją na tym świecie.
- To wy wysłaliście tego SMS-a?
- Dokładniej wysłał go Ashton.
Adrenalina, która płynęła w moich żyłach pokierowała mnie do blondyna i całej siły uderzyłam go w twarz. Jego głowa przekręciła się w bok, a na lewym policzku został czerwony ślad po mojej dłoni.
- Jeszcze raz mnie tak wystraszycie, a przyrzekam, że wszyscy oberwiecie - zagroziłam im palcem - A teraz odwieźcie mnie do domu.
Nikt się już nie odezwał. Czekałam tylko jak ktoś zadeklaruje się, że mnie odwiezie BEZPIECZNIE do domu.
- Luke? - odezwałam się - Odwieziesz mnie? Bo tym idiotą nie ufam - podniosłam głos, aby mogli dostatecznie usłyszeć.
- A mi ufasz?
- Nie. Ale ty czegoś TAKIEGO nie robisz.
Kiwnął tylko głową i ruszył do swojego auta. Poszłam za nim i wsiadłam na miejsce pasażera.
- Myślałam, że to ty mnie tutaj przywiozłeś.
Zaśmiała się gorzko.
- No to się myliłaś. Nie wiem co im strzeliło do łba, żeby takie coś zrobić.
- A oni tak serio o tym wyścigu? Bierzesz w nich udział?
- Tak. I  czasami jak ktoś rzuci mi wyzwanie, albo mi się najzwyczajniej w świecie nudzi.
I jeszcze pewnie są nielegalne. No oczywiście, że są. Kto normalny organizowałby w nocy legalne wyścigi?
A co do Luke`a to powinnam go zacząć unikać. Przyniesie mi tylko kłopoty. Już i tak przez niego wzięłam narkotyki - i to z własnej woli. Ma zły wpływ na mnie. Za tydzień, albo dwa też zacznę brać w tym gównie udział. Będę narkomanką i nie zdam szkoły. Co to, to nie.

Kiedy podjechaliśmy pod mój dom otworzyłam szybko drzwi i wysiadłam.
- Dzięki, że mnie przywiozłeś.
Zanim mógł coś jeszcze powiedzieć zamknęłam drzwi i podbiegłam pod moje okno. Wspięłam się i weszłam przez otwarte okno. Teraz przypomniałam sobie, że miałam ochotę na czekoladę. Kurde. Została ona na ulicy.
Eh...
Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

***

Nieprzytomna jadłam śniadanie. Przeklinam osobę, która wymyśliła, aby na ósmą chodzić do szkoły. Moja głowa zaraz chyba wpadnie do tej miski z mlekiem i płatkami.
- Jeśli chcesz zdążyć do szkoły to musisz się pośpieszyć - przypomniała mi mama.
- No, ale przecież mnie podwozisz - zauważyłam.
- Przez cały ranek powtarzam ci, że idziesz na piechotę.
- Co?
Poderwałam się i pobiegłam na górę prawie wywracając się na schodach.
Mam tylko 15 minut, aby umyć zęby, spakować się i dotrzeć do szkoły.
Ekstremalnie szybko umyłam zęby, pakując się w tym samym czasie.
Założyłam jeansową kurtkę i buty. Z torbą zbiegłam na dół i wyszłam. Mam jeszcze niecałe 10 minut. Puściłam się biegiem. Moja koordynacja nie jest w formie. Nigdy niebyła. Została mi jedna przecznica do szkoły. Przebiegałam przez ulicę, gdy z ni kąt pojawiło się auto. Poczułam tylko przeszywający ból i ciemność przed oczami.


____________________________________________________

Krótki. Przepraszam, ale mam zanik weny. Nie umiałam nic napisać. Wyjaśniło się kto to był, ale teraz trochę dramy. 
Kto jedzie 14 lutego na film "50 Shades of Grey" ?  Tak, to ja. Łódź nadchodzę! Czytałam tą książkę już cztery razy. Polecam ją. 

Przypominam o odwiedzaniu mojego wattpada ( @Jasmin_xx ) i twittera ( @niall_horab_pl )
Ja nie zmuszam, ale wchodźcie i zacznijcie mnie obserwować.


16 komentarzy = następny rozdział.


8 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział!!! Czekam na next'a :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział :)
    Czekam na następny!
    hope---fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty *.*
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!
    Jeśli znalazłabyś minutkę mogłabyś zajrzeć do mnie? Nie proszę o follow czy coś z tego bo wiem że jeśli cię nie zaciekawi to bez sensu. Ale byloby mi bardzo miło gdybyś szczerze skomentowała, może coś podpowiedziała sama wiesz.
    To dla mnie bardzo dużo znaczy. Z góry dziękuję kochanie ily http://chance-liampayne-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział już się nie mogę doczekać kolejnego XD
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chcę next <3

    OdpowiedzUsuń